Kiedy J. Biden po 7/10 ostrzegał w Izraelu rząd tego kraju by wystrzegał się błędów USA popełnionych po 11/09, adresat apelu przeszedł nad nim do porządku dziennego. A Biden nie zdecydował się wyjść poza nawoływania. Relacje między państwami to jednak ciąg zmieniających się wydarzeń. Dziesiątki tysięcy cywilnych ofiar w Gazie, katastrofa humanitarna i horrendalne zniszczenia zmieniły międzynarodową percepcję konfliktu, zwiększyły zrozumienie niesprawiedliwości dotykającej Palestyńczyków, wątpliwości co sposobu prowadzenia izraelskiej operacji i jej faktycznego celu. Narastała presja na zawieszenie broni i uwolnienie zakładników, otwarcie kanałów pomocy dla uniknięcia klęski głodu, ale także przekonanie o konieczności politycznego uregulowania całego konfliktu palestyńsko-izraelskiego. W tym budowie palestyńskiej państwowości.
W przypadku USA czynnikiem najważniejszym był jednak fakt, że rozwój sytuacji wokół Gazy stał się języczkiem u wagi mogącym przesądzić o wyniku prezydenckich wyborów. Nie tylko z uwagi na ewolucję nastrojów społecznych, ale także załamanie się wiarygodności i strategii USA w regionie. Jej celem było doprowadzenie przed wyborami do normalizacji saudyjsko-izraelskiej podpisania nowego amerykańsko-saudyjskiego paktu bezpieczeństwa. Wydarzeń - wciąż żywych - pomyślanych jako filary regionalnego systemu bezpieczeństwa, pozwalającego USA na przesunięcie priorytetów na Pacyfik. Wojna w Gazie i nieprzejednanie rządu izraelskiego nie tylko zablokowały te plany, ale też urealniły groźbę uwikłania USA w wojnę regionalną. Tymczasem rząd Izraela pozostawał odporny na rozterki sojusznika i kolizyjne interesy.
Próbą przełamania impasu jest bezprecedensowa krytyka rządzącej w Izraelu koalicji przez lidera senackiej większości, Ch. Schumera. To też najwyższy rangą polityk pochodzenia żydowskiego w administracji USA. W publicznym wystąpieniu ostrzegł, że Izrael może stać się „pariasem". Zaapelował o nowe wybory do Knesetu. Mówił o potrzebie zmiany kursu rządu Netanyahu wobec wojny z Hamasem i akceptacji rozwiązania dwupaństwowego. Stwierdził, że obecna koalicja rządowa „nie odpowiada potrzebom Izraela po 7/10".
Trudno nie dostrzec, że wypowiedzi Schumera są wyrazem narastającej frustracji liderów Partii Demokratycznej. Nie ma pewności, że wkraczająca w sprawy wewnętrzne krytyka odniesie skutek. Wpisuje się jednak w proces zmian w postrzeganiu polityki Izraela w świecie i specjalnym traktowaniu przez sojuszników. Zwraca też uwagę, że stabilizacja na BW wymaga uwzględnienia narodowych aspiracji Palestyńczyków, dotąd spychanych na margines.
W tej rozgrywce trudno przewidzieć, które wybory będą wcześniej i czym się zakończą. Można jednak oczekiwać, że kryzys w Gazie nie będzie jedynie kolejnym etapem w niekończącej się wojnie dwóch narodów o miejsce w Palestynie. Oby w nowym rozdaniu kart nie zagubili się europejscy aktorzy, konfrontowani z dwoma ogniskami napięć, zagrażających fundamentalnym interesom UE.
Krzysztof Płomiński
Ambasador tytularny
Doradca dyplomatyczny Krajowej Izby Gospodarczej
Członek Rady Ambasadorów Europejskiej
Akademii Dyplomacji Członek Obserwatorium Bliskowschodniego Centrum Stosunków Międzynarodowych